Piesza Praska Pielgrzymka Rodzin – Konferencja – dzień V

32 Piesza Praska Pielgrzymka Rodzin - logoDzień V – Rozwijać wyobraźnię miłosierdzia

Intencja dnia – doświadczyć daru Bożego Miłosierdzia

Słowo dnia /szczególnie na strefę ciszy/
„Odchodząc stamtąd, Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: Pójdź za Mną! On wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami? On, usłyszawszy to, rzekł: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”. (Mt 9, 9 – 13)

Konferencja
11 kwietnia bieżącego roku Papież Franciszek ogłosił Bullę „Misericordiae vultus”, ustanawiającą Nadzwyczajny Rok Miłosierdzia. Dzisiejszy dzień pielgrzymowania ku Jasnej Górze niech będzie dla nas okazją do przygotowania serc i błagania Boga o łaskę głoszenia współczesnemu człowiekowi Miłosierdzia Bożego, do którego najlepszą drogą jest przyjmowanie i sprawowanie sakramentów świętych. Ojciec Święty zauważył: „Nadszedł znowu czas dla Kościoła, aby przyjąć na siebie radosne głoszenie przebaczenia. To jest czas powrotu do tego, co istotne, aby wziąć na siebie słabości i trudności naszych braci. Przebaczenie to siła, która przywraca do nowego życia i dodaje odwagi, aby patrzeć w przyszłość z nadzieją”. (MV 10) Papież jasno i bezpośrednio określa cel: nadszedł czas radosnego głoszenia Miłosierdzia Bożego, a nam to jest dane i zadane z Opatrzności Bożej.
Spróbujmy najpierw uświadomić sobie drogę, którą pojęcie Miłosierdzia Bożego do nas docierało. Dla każdego z nas kojarzy się ono z postacią św. Faustyny i obrazem Miłosierdzia Bożego „Jezu, ufam Tobie”. W każdym miejscu na świecie, w różnych Kościołach można spotkać obraz Miłosierdzia Bożego i jest to znak czasów. Jednak początki objawienia człowiekowi Miłosierdzia Bożego sięgają już Starego Testamentu. Naród Wybrany i jego poszczególni członkowie doświadczali Miłosierdzia i odwoływali się do niego.
Pojęcie Miłosierdzia Bożego obecne jest już w Starym Testamencie, gdy Izraelici w sposób szczególny byli nim przez Boga dotykani i uzdrawiani w sytuacji zdrady, odejścia od zasad zawartego z Panem przymierza.
W Piśmie świętym znajdujemy dwa określenia: hesed i rahamim.
Pierwsze pojęcie, hesed, oznacza dobroć, miłość także łaskę w ramach Przymierza jakie Bóg zawarł ze swoim Ludem. Jest to wierna miłość Boga względem grzesznego człowieka, kiedy przez fakt zdrady ze strony człowieka mogłoby się wydawać, że Bóg nie był już zobowiązany do wypełnienia Przymierza. W tym właśnie momencie, kiedy człowiek nie zasługiwał na wierność Boga, Bóg okazywał miłość potężniejszą niż zdrada i grzech. Wiązało się to z darem przebaczenia i przywrócenia do porządku łaski przez dobrego Ojca.
Rahamim natomiast wyraża bardziej czułą miłość matczyną, niezasłużoną, pełną dobroci, wypełnioną wyrozumiałością i przebaczeniem. Można nawet powiedzieć, że jest to miłość matki, która nosi dziecko w swym łonie. I taka jest postawa naszych matek, które chociaż urodziły nas wiele lat temu, jednak nieustannie noszą nas w swych sercach. O ile bardziej ta postawa prawdziwa jest w odniesieniu do Boga, który wyrył nasze imiona gwoźdźmi na dłoniach swego ukrzyżowanego Syna.
Pełny obraz Miłosierdzia Bożego przychodzi wraz z Jezusem Chrystusem, gdyż to w Nim objawia się tajemnica Boga, który jako „Ojciec miłosierdzia” (2 Kor 1,3) jest „bogaty w miłosierdzie” (Ef 2, 4). Miłosierdzie Boga zostało nam objawione i jest nadal objawiane przede wszystkim w tajemnicy Wcielenia, w czynach i nauce Zbawiciela (przypowieść o Miłosiernym samarytaninie, o synu marnotrawnym) ale szczególnie w Jego drodze na krzyż i w tajemnicy Zmartwychwstania. Tajemnica Miłosierdzia Bożego objawiła się także w powołaniu Kościoła świętego, który stanowi wspólnotę nieustannie doświadczającą mocy tego Bożego przymiotu. Kościół został powołany by, doświadczając Miłosierdzia Bożego, świadczył i niósł je ludziom przez sprawowanie sakramentów świętych.
W Miłosierdziu Bożym zawarte są różne odcienie Bożej Miłości. Przejawem Miłosierdzia jest Jego łaskawość w obliczu potrzeb człowieka, wobec niedoli, nędzy moralnej, a także wobec zmarnowanych łask i szans. Bóg w swoim Miłosierdziu zawsze pamięta o dobru stworzenia, a szczególnie wtedy, gdy godność i wartość człowieka zostały podeptane, zniekształcone przez różne postacie zła. Miłosierdzie Boga jest ostoją i ratunkiem godności człowieka, dzięki niemu człowiek jest wydobywany z z najgłębszego nawet upadku: „Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone jak purpura, staną się jak wełna” (Iz 1,18).
Mówiąc o miłosierdziu Bożym trzeba jeszcze raz wspomnieć o św. Faustynie i Orędziu skierowanym przez Chrystusa do człowieka XX i XXI wieku. Przez nią Bóg uwypuklił Miłosierdzie Boże jako swój największy przymiot. Święta Faustyna w „Dzienniczku” dała świadectwo ogromnej, niewyobrażalnej miary Miłosierdzia Bożego, które triumfuje nad grzechem. Zapisała: „Obudziła się w duszy mojej tak wielka ufność w Miłosierdzie Boże, że choćbym miała na sumieniu grzechy świata całego i grzechy wszystkich potępionych, to jednak nie wątpiłabym o Bożej dobroci, ale bez namysłu rzuciłabym się w przepaść miłosierdzia Bożego, która jest dla nas zawsze otwarta, i z sercem startym na proch rzuciłabym się do Jego stóp, zdając się zupełnie na jego świętą wolę, która jest miłosierdziem samym” (Dz 1552).
Trudno jest nam czasem uwierzyć w dar tak wielkiej Miłości. Gdy widzimy swoje zło lub zło drugiego człowieka, pojawia się destrukcyjna ocena samego siebie i innych, pozbawiona światła Bożego Miłosierdzia, karmiona bezduszną sprawiedliwością i podszeptami szatana: musisz odpokutować za swoje grzechy, żeby Bóg na ciebie życzliwie spojrzał. Z własnego doświadczenia wiemy, że … nie da rady. Chrystus zresztą wyraźnie mówi: „…pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich” (J 8,24). Musimy sięgnąć, odwołać się do serca Boga, w którym jest nasze odkupienie, bowiem: „Próżne są próby odbudowy świata na fundamencie sprawiedliwości; bez miłości sprawiedliwość nie przetrwa” (św. Jan XXIII)
Miłosierdzie Boże dla dzisiejszego zagubionego człowieka i świata, tonącego w mrokach grzechu i sensacji, jest jak orzeźwiający deszcz obmywający z brudu zła; jest jak słońce, wschodzące by wysuszyć rozszalałe pokusy i złe pragnienia. Nie pozwólmy zabić Chrystusa i Jego Orędzia Miłosierdzia, gdyż jak napisał Bp Grzegorz Ryś: „Zabijając Chrystusa zabijamy także samych siebie. To jest naprawdę zła nowina”. A przecież człowiek tego nie chce. Człowiek chce żyć i to dobrze żyć. Nawet najwięksi zbrodniarze chcieli kochać i być kochanymi przez najbliższych. Bóg zna cała prawdę o każdym człowieku i wie, co w jego sercu się kryje, jakie są pobudki kierujące jego postawą, wyborami. Przecież dzisiejszy świat, jego najwięksi grzesznicy, czekają na to Orędzie. Ktoś powiedział: „Im świat będzie dalej od Boga, tym bardziej będzie Boga spragniony. Im więcej będzie nasycony dobrobytem, tym bardziej będzie głodny Boga”. Dziś widzimy, że te słowa zawierają bardzo trafną diagnozę.
Współczesny człowiek, który popadał w stan odrętwienia i pesymizmu, wyznaje swoistą religię grzechu i przegranej, wezwany jest do przemiany myślenia. Drogą jest poznawanie Bożego Miłosierdzia, dokonujące się przez rozważanie Pisma Świętego, nauczania Kościoła, a także poznawanie historii świętych i kandydatów do chwały ołtarzy. W ich życiu Miłosierdzie zawsze zajmowało pierwsze miejsce.
Któż z nas może wyobrazić sobie, że po i pomimo grzechu człowiek może spodziewać się od Boga jeszcze więcej łask. Nie dlatego, że na te łaski zasłużył, ale dlatego, że Bóg w swoim Miłosierdziu pochyla się nad grzesznym i słabym człowiekiem. Nie ma takiego zła, które byłoby większe od Miłosierdzia Bożego. Pan Jezus do św. Faustyny powiedział: „Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia; tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud nie trzeba odprawić dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś wewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup rozkładający się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone – nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego; na darmo będziecie wołać, ale będzie już za późno” (Dz 1448).
Człowiek tak długo, jak długo żyje, ma szansę na zbawienie, bowiem Boża Miłość jest większa od miłości najlepszej z matek na ziemi. Księga Izajasza tchnie otuchą i nadzieją: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49,15). Pamiętam pewną scenę z domu rodzinnego: pewnego dnia mama otrzymała telefoniczną wiadomość od mojego brata przebywającego w USA i zaczęła się martwić tym, co usłyszała. Nasz najstarszy brat, który był świadkiem tego zmartwienia zaczął przekonywać mamę, mówiąc mniej więcej następujące słowa: – po co tak się Mama przejmuje, przecież to nic takiego, co on przeżywa. Wtedy mama odpowiedziała: „Ty nigdy tego nie zrozumiesz, bo nie jesteś matką. Musiałbyś mi serce wyrwać żebym się zmieniła.”
Jeśli więc tak odpowiedziała ziemska matka, jedna z wielu, o ileż bardziej Bóg otacza nas tak czułą miłością. Bóg tym bardziej nie zmieni swej natury, to człowiek decyduje, czy chce przyjść do Niego, stanąć w prawdzie o sobie i prosić o Jego Miłosierdzie, czy też zdecyduje się odwrócić do Boga plecami, wzgardzając Jego Miłosierdziem i przebaczeniem. Bóg pozwolił przebić serce swojego Syna, by pokazać Miłość „do końca” (umiłowawszy swoich na świecie do końca ich umiłował…). Jak mówi księga Izajasza: „Oto wyryłem cię na obu dłoniach, twe mury są ustawicznie przede Mną” (Iz 49,16). Bóg wyrył nasze imiona na swoich rękach. W tłumaczeniu św. Antoniego Padewskiego w większości polskich tłumaczeń użyty jest tu czasownik łagodniejszy: „wypisałem cię na moich dłoniach”. Bazując na tym św. Antoni wskazuje, że aby coś zapisać, potrzebujemy karty, atramentu i pióra. Aby nie zapomnieć o człowieku, Bóg zapisuje imię każdego z nas na swoich dłoniach. Kartą są dłonie Jezusa. Atramentem Jego Krew. Piórem – gwoździe (por. ks. bp Ryś, Skandal Miłosierdzia).
Bóg zapisał nasze imiona na rękach Syna, by były zapisane także w niebie. Boże Miłosierdzie sięga tak daleko, że Bóg przebacza i zachowuje człowieka od wielu grzechów. Święci Pańscy mieli wyobrażenie o Miłosierdziu, bo widząc upadłego człowieka i zło wokół siebie nie potępiali człowieka, ale piętnowali zło. Nie stawiali siebie nad danym człowiekiem, gdyż wiedzieli, że gdyby Bóg ich nie zachował od grzechów, byliby w stanie popełnić każdy najgorszy występek. Miłosierdzie ochrania człowieka przed jeszcze większym złem i powołuje go do uczestnictwa w dobru. Człowiek – jeśli tego chce – jest jak dziecko w łonie matki, otaczany już nie wodami płodowymi ale wodą Miłosierdzia, która wypłynęła z Jego przebitego Serca. Jest obdarzany tym wszystkim, czego potrzebuje, by móc odwrócić się od zła i przyjąć Ewangelię Błogosławieństw.
Miłosierdzie Boże kształtuje w nas bardzo potrzebną postawę ludzi nadziei, ludzi wypełnionych pogodą ducha. Św. Urszula Ledóchowska mawiała, że dziś potrzebni są apostołowie uśmiechu. Tego potrzebuje dzisiejszy świat. Dzięki Miłosierdziu Bożemu pokażmy światu, że – jak mawiał bł. Stefan Frelichowski: „życie samo w sobie jest optymistyczne i pragnie iść naprzód”. Dlatego za św. Urszulą wołajmy do Boga: „O Panie, niech będę jak promyk słoneczny, / Co wszędzie pociechę i szczęście roznosi, / Co wszędzie Twą chwałę i dobroć Twą głosi, / Co jakby twój uśmiech, o Panie przedwieczny”

Polecamy